Wygasłe wulkany snów
Nieżywe kresy sennych wędrówek
Senne wizje lecz wciąż dotykalne
nie przynoszą już pokrzepienia.
Obarczone ciężarem
roztańczonych bitew i ucieczek
wypluwają strawiony umysł
do wypełnionego słońcem,
obnażającego królestwa dnia
W ciszy i mroku poszukuję
szeptów i pewnych znaków,
drogowskazów i kluczy
otwierających bramy dawnego
spokoju i szczerego natchnienia
gdy girlandy srebrzystych mgieł
otulały mój złamany dniami kark
sprowadzając lepsze przepowiednie.
Przepowiednie pozbawione
drżącego w sercu niepokoju i
unoszącego się szaleńczo w obłoki
zmysłów - purpurowego smutku,
zwiastującego pełne garście
nostalgii, rozdarcia, tęsknoty,
poczucia że coś ukochanego
odeszło w dolinę koszmarów.
Zgaszone więc teraz pozostają
wulkany sennych wzgórz,
okryte zimnym popiołem
palących się niegdyś historii.
I melancholijne stają się poranki
gdy księga duszy i serca
pusta wciąż pozostaje
obciążając jedynie stajnie umysłu
niespokojnymi zmorami
nieustannego, koszmarnego biegu.
Komentarze (3)
Wiersz z wyższej półki, tylko pozazdrościć talentu
autorowi. Szkoda, że nie doceniany na Beju w tym
biegu po piórka.
ciekawe metafory, przesłanie wiersza smutne, gdy
odchodzą bezpowrotnie pewne chwile i w żaden sposób
nie jesteśmy w stanie zatrzymać biegu zdarzeń, dobrze
się czyta, bo wiersz dobry, duży +
Są takie wiersze, których nie można opisać, każde
słowa są zbyt banalne...