Zabobony?
Poszłam do znachora, bo problem z
nerkami,
mówi; Pani zdrowa, problem z uczuciami!
Przerwałam wypowiedź, mówię; Ucho
boli,
zaczął się uśmiechać, mówi; Słuchaj
woli.
Woli Boskiej słuchaj, czas jest słuchać
Pana,
jak się wciąż sprzeciwiasz, twoja trwoga
trwała.
Przerwałam ponownie, o brodawki pytam,
obejrzał dokładnie, mówi; To jelita.
Spakowałam zioła, nie pytałam nic,
po co pytać więcej, trzeba wywar pić.
Miesiąc minął prawie, wszystko
przemyślałam,
piłam wciąż herbatkę, jelita zbadałam.
Uczuciowo jestem z kim innym związana,
nerki mnie nie bolą, trochę dziwna
sprawa,
brodawki mi zeszły, ucho mnie nie boli,
to są zabobony nie jeden się boi.
Ja się już nie boję, bo w sercu mam
Boga,
robię jak wypada, odeszła więc trwoga.
dzięki poprawiałm:)
Komentarze (7)
Przyznam sie ze zatrzymał mnie twój wiersz choć w
zabobony nie wierze...pozdrawiam..
dla mnie fajny;) pomysłowe pisanie.
Zabobony mają dobre strony. Gdy się ich przestrzega
nie zagrozi bieda, Pozdro...
To był bardzo dobry lekarz :-) przecież w naszym
organiźmie wszystko jest połączone, równiez psychika z
ciałem, nie ma nic z niczego :-) fajnie to napisałaś
("pytyć"?) dziękuję za szczerą opinię pod moim
wierszykiem :-)
jak herbatka z ziół nie zaszkodziła to faktycznie Bóg
nad Tobą czuwa :)
witaj, zabobny, znachor, w jakims sensie pomogły.
przynajmniej poszłaś po porady do lekrza. wiara Cię
umacnia w przkonaniu
ze nic ci sie stac nie może, Bóg czuwa.
Nioe lękasz sie już. ładny wiersz.
pozdrawaiam.
Bardzo ciekawy wiersz, fajnie napisany i momentami
wywołujący uśmiech. :)