Zachód słońca
Zawrzała ziemia na horyzoncie
Tam gdzie z nieba dotknęło go słońce
Purpury warkocz wtargną na błękit
nieba..
Przelał się przez fiolet i złoto
rozmazał..
Aż różem spłoniło się niebo z
zachwytu...
Tyle kolorów, jakby się dzień bronił przed
odejściem
I walczył z nocą do pierwszej krwi..
Już noc przykrywa dłonią tlący się
płomyk..
Jeszcze purpura walczy, nie da się
przegonić...
Jeszcze ostatnie ptaki spóźnione lotem..
Przysłaniają niebo czarnych skrzydeł
łopotem..
Konary drzew jak drapieżne szpony
wieźmy,
z czarnych zakamarków wypełzły..
By przed ostatecznym dnia zgonem
dokonać tego, co nieuniknione...
i nastała ciemność... książyc znudzony ziewną... dzisiaj pełnia będzie pewno..;)
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.