zajezdnia intymna
tapety w tandetne kwiatki, kraty w
oknach
i drewniana szafka pełna zielonej i białej
herbaty
wciąż wyglądają na balkon zasypany
śniegiem
na którym chyba nigdy nie stałam
miedzy kuchnia a drugim pokojem stygnie
spaghetti
i rozmowa o świecznikach przeradza się w
noc
dźwięczy gitara z wieczora i niewygodne
łóżko
tuli się wciąż do peerelowskich ścian
pamiętam, że pranie schło szybko na
sznurach w łazience
i wydawało mi się ze byłam Mall z
papierosem w ustach
obok paczek Marlboro i trzech sztuk Pall
Malli znalezionych
rok później w kieszeni skórzanego
płaszcza
prawie bezsenna noc nad waniliowym
niebem
dziś nadal brzmi okrutne bliższym
przebudzeniem z rana
kozaki których nigdy potem już chyba nie
założyłam
zielone piórko, gitarę i noc zamknęliśmy na
zgubiony klucz
Komentarze (2)
musi być nieswojo... to przecież tylko suchy spis
wrażeń, składających się na paradoks.. mimowolnej
prywatności. Chociaż.. paradoks ma pewną właściwość,
umiejętnie podany, rodzi kolejne wrażenie. Powyższe..
zrodził we mnie.
jakoś tak mi dziewnie -a może ...ten klucz