zaklęci w róże...
Kiedyś moje serce było zamknięte na
klucz...było bezpieczne od wszelkich
burz...
biegłam bez tchu po nowy dzień... wierząc
że kiedyś spełni się mój sen...że moje
marzenie to nie tylko złudzenie...
Każdego dnia byłam bliżej celu choć na tej
drodze poległych było wielu...
Aż dnia pewnego przede mną stanąłeś swe
delikatne dłonie wyciągnąłeś...do dzisiaj
nie wiem jak to się stało że moje serce o
ciebie błagało, więc wprost do rąk ci je
oddałam i klucz głęboko do szuflady
schowałam...Ty przytuliłeś to serce do
siebie i byłam pewna że jestem już w
niebie...lecz na tym niebie pojawiły się
chmury i deszcz z nich padał już poraz nie
wiem który...aż wkońcu me serce do mnie
wróciło z wielkiego bólu się biedne
wiło...i cóż z nim zrobić gdy takie
wystraszone płominie twej miłości przez
deszcze już zgaszone...rozpryśnięte
marzenia...już nie zaznają
spełnienia...takie piękne choć bolene
wspomnienia...zatrzymałam się w miejscu
choć czas ciągle płynie a ból w mym sercu
nadal nie ginie...siedzę więc w ciszy i
wiersz ten pisze może anioła jakąś rade
usłyszę i znów będę pędzić po nowy dzień
wierząc że spełni się kiedyś mój sen...że
jeszcze kiedyś wyciągniesz ręce a ja moje
serce znów dam ci w podzięce i już nie
straszne będą nam deszcze i burze a naszą
miłość zmienimy w róże kto ją spróbuje
kiedyś połamać kolcami będzie mu ból
zadawać a nasza miłość będzie tylko nasza
jeśli znów przyjdzie deszcz Bóg użyczy nam
poddasza nic nas nie dotknie będziemy
nietykalni najbardziej szczęśliwi i zawsze
realni...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.