*Zamróz
-
Chryste, przybito Cię do krzyża.
Ze mną było inaczej.
To krzyż przybito do mnie... broniłam
się.
Nikt nie chce cierpienia
- nie jestem wyjątkiem.
Granice wytrzymałości są płynne.
Kolejny dzień przemija,
światło przygasa powoli.
Nienazwane zerwie mgieł zasłonę.
On zmartwychwstał po trzech dniach
- ja muszę poczekać.
autor
Kropla47
Dodano: 2020-03-11 12:11:21
Ten wiersz przeczytano 1068 razy
Oddanych głosów: 37
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (33)
Ukrzyżowany
pies na mężatki Johny z Sun City
jest dziś po nocy mocno przybity
choć odwrotnie się zdarzyło
bo od męża dostał w ryło
gdy zdjął go z krzyża żony Anity
Pozdrowionka
Nie jestem szczególnie religijny, ale mam wątpliwości,
czy porównywanie swojego życia do śmierci Jezusa na
krzyżu jest właściwe.
Wybacz Kaziu moje wątpliwości. Być może się mylę?
:):)
większość z nas broni się przed krzyżem,
sami nie potrafimy go nieść ale z Bogiem jest dużo
łatwiej,
pozdrawiam:)
Życie często dopina ludziom jakiś niechciany krzyż do
krzyża, który bardzo im ciąży na jego dalszej drodze.
pozdrawiam
Bardzo wymownie
Pozdrawiam ciepło :)
"Cierpienie, gniotąc nas, człowieka zmienia w głaz."
J.I.Sztaudynger
Bardzo wymowny wiersz. Pozdrawiam serdecznie:)
Nigdy nie wiadomo, jaki krzyż nam będzie przypisany
dźwigać w życiu. Bardzo wymowne słowa.
Pozdrawiam.
Wymownie.
dla niektórych życie jest jak droga krzyżowa.
Piękny, tkliwy wiersz. Żałosny, aż pomyślałam dłużej
nad nim. Pozdrawiam Kaziu serdecznie. Serdeczne
uściski.
Mocno, sugestywnie. Podoba się .
Pozdrawiam :)
Mądry refleksyjny wiersz
Pozdrawiam
Kropelko kochana...przed krzyżem nie ma co się bronić
... wyboru nie mamy ... każdy dźwiga swój ... mój jest
tak duży ... jak stąd do Milówki ... ale prawda jest
taka ... że on mnie unosi nie przygniata ... mijam
przy drodze krzyże i Bogu się kłaniam i za grzechy
przepraszam wiem... często upadam ... nie pod ciężarem
mego wielkiego krzyża który na wieczność w darze
otrzymałem ...
Kropelko kochana...przed krzyżem nie ma co się bronić
... wyboru nie mamy ... każdy dźwiga swój ... mój jest
tak duży ... jak stąd do Milówki ... ale prawda jest
taka ... że on mnie unosi nie przygniata ... mijam
przy drodze krzyże i Bogu się kłaniam i za grzechy
przepraszam wiem... często upadam ... nie pod ciężarem
mego wielkiego krzyża który na wieczność w darze
otrzymałem ...
Kropelko trafna refleksja...granice wytrzymałości
wyznaczają okoliczności... pozdrawiam ciepło