Zapomniana jesień
lecą liście kolorowe wprost pod suche
stopy
niczym łzy płynące z oczu z drzew spływają
nagich
płyną deszczu zimne strugi poprzez las
uśpiony
poprzez miasto szary potok ciemnych
parasoli
ławka pusta stoi w parku nie zasiądziesz na
niej
codzienności wir pochłonął twój czarny
kapelusz
pęd omamił twoje oczy kiedyś tak
prawdziwe
co kochały złotą jesień nawet w słoty
chwilach
twój parasol w kącie stoi cicho westchnie
czasem
tęskni za mokrymi dniami przy wieczornej
łunie
długi zmierzch napawa lękiem druty
zardzewiałe
z drewna rączka chyli czoło w dźwięku
telefonu
Komentarze (1)
Jesień zapomniana, wrażliwość i talent nie. Piękny
wiersz. Dziękuję za doznania podczas czytania
Duży plus