Zatracony
Przystawiam pistolet do swej skroni
Walcząc z drżącymi dłońmi
Jestem kreaturą tego świata
Zdradzonym przez samego siebie
Chciałem umrzeć
Rozpłynąć się
Pragnąłem tego bardzo
Z każdym pochmurnym dniem
Miałem odwagi dużo
Taki był mój cel
Zamykam oczy kolejny raz
Przykładam lufę bo nadszedł czas
Listu nie napisałem
Nie wyjaśnił by nic
Bo czasem kochasz
Czasem nie chcesz żyć
Parszywa godzina 13:13
Samotny letni piątek
Zresztą jak zawsze
Przeciąga się chwila
Wydłuża ją lęk
Ciemny pokój i łzy
Przecież to nie tak
Inaczej miało być
Wskazujący palec na spuście
Ponawiam swą próbę
Nagle ciemność i krzyk z mej piersi...
Ten sen powraca
A ja się budzę.
Komentarze (1)
Przyznaję- przerażający obraz. Masz koszmary a nie
sny. Od takich wizji można osiwieć w ciągu jednej
nocy!Dobrze, że w porę się budzisz!!