zaufani
wzięli się urodzili
w moim prywatnym jestem
zaczęli hardość czynić
świerzbim powietrzem
po minutach godziny
jak po dzieciństwie młodość
gdy strach ubrali w czyny
pod zimną wodą
na koralikach sławy
różańcem wyklepani
wykuli oczy pawi
z pożądań granic
wzięli poumierali
bez słowa do zeszytów
a serce jak ze stali
albo z granitu
autor
z nick-ąd
Dodano: 2018-07-30 20:13:59
Ten wiersz przeczytano 530 razy
Oddanych głosów: 9
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (6)
Piękny wiersz :)
:*)
Przyjaciele z mlodych lat...
przygniotlo ich zycie -
bezpanski kat
?
Metaforyka super.
Pozdrawiam
Ładna melancholia Pozdrawiam:))
Mam wrażenie, że piszesz o rodzicach, ale mogę się
mylić, chciałbym się mylić. A może o tych co odeszli.
Pozdrawiam.