Zawód miłosny
Raz pewnego pochmurnego dnia,
ktoś, kogo jeszcze nie znała,
napisał do niej by porozmawiać,
napisał by na spacer się umawiać.
Ona z chęcią się zgadzała,
coś pod nosem bełkotała,
że jej miło, pójdzie chętnie,
ale to jej było obojętne.
On nie wiedział o tym wcale,
chodził, biegał, śmiał się stale,
a gdy przyszedł na spotkanie,
jej nie było i się zawiódł na niej.
Gdy wrócił do domu starał się uśmiechać,
nie dawał rady, wszystko mu się miesza,
poszedł spać by zapomnieć,
bo już nie chciał mieć tych wspomnień.
Gdy się obudził nie zapomniał,
ciągle myślał nie przytomny,
byłą piękna i jest nadal,
tak cały czas do siebie gadał.
W końcu tego nie wytrzymał,
u niej w mieście się zatrzymał,
szukał długo i nie znalazł,
już odjeżdżał, a ktoś krzyczy z dala.
Tak to ona tam krzyczała,
lecz za długo z tym czekała,
on zrozumiał że go nie chce,
i już przeszły wszystkie dreszcze.
Komentarze (2)
Wciąga, historia jakich wiele - przyjemnie
opowiedziałeś.
Kobietom z reguły zaczyna zależeć później. Fajny
wiersz, miło się go czyta:) +