Zdeptany owad
Każdego dnia mówię sobie.. koniec!
Każdego dnia myśli zabić chcę..
-lecz głowa płonie...
I znów jestem bezsilna jak zraniony
ptak..
Czuje w sobie strach...
Pomocy wciąż brak..
Jakże niesprawiedliwy jest los..
Opętał mnie miłością...by potem zadać
cios..
Czy zrobił to na złość..?
Ja wiem..los ma każdy pisany...
Chciałam zmienić go..zabrakło sił...
więc on dalej igrał ze mną...-nie najlepiej
żył..
Czuje się jak owad bezlitośnie
zdeptany...który mógł zejść z drogi...
Lecz dlaczego...? dlatego ze jest
mały..?
Chcąc pomóc sobie..płacze lub
krzycze...Parszywe życie!!
Jesienny deszcz zmywa me łzy...nie
widzą łez bliscy...nie widzisz Ty...
A krzyk porywa wiatr..więc choć
krzycze..krzyku brak...
Tak bardzo brak mi opiekuńczych ramion..by
wbiec w krainę szczęscia tą najwiekszą
bramą,,,
Zbyt długo się już łudzę ze chwycisz mą
dłoń...i uciekniesz ze mną..
Uciekajmy stąd!!!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.