Zdrada
Umarły słowa nim zdążyły rozbrzmieć,
Umarły kwiaty nim poczułem słodką woń,
Duch przebaczenia nie zdążył podnieść
głowy,
Nim nienawiści nić splątała dłoń,
Gardło wybuchło ohydnymi słowy
Nim zdążył dotknąć światłem moich ust.
Pogardy zimny mrok już na nich gra,
I już nie mogę dotknąć twojej twarzy,
Jeden plus jeden nagle nie jest dwa,
Nie musisz więcej kłamać, ja nie muszę
marzyć.
I już twój oddech nie jest moim.
Już zapomniałem niegdyś szczere oczy,
Wężowy błysk dostrzegłem tam przed
chwilą,
Razem przez życie nie będziemy kroczyć,
Samotny ja,
Samotna ty,
Mila za milą.
Zamykam drzwi i okna swojej duszy,
Tylko bezdusznie mogę iść przed siebie,
Bo kłamstwo zaprosiłaś do mojego życia,
I jad swój zostawiłaś w naszym niebie.
Cały ten fałsz i obietnice bez pokrycia,
Z kłamstwem na ustach dajesz, niech drży
Troja!
A ja jak ślepiec szedłem tuz za tobą,
W te piękną przyszłość co nie była moja.
Bo wiemy za dużo o swoich grzechach,
Bo znamy za dobrze własne ułomności,
A Przebaczenie tak kiedyś nam drogie,
Dawno przestało wpadać do nas w gości,
Ze Zrozumieniem gra w karty za rogiem.
Wciąż obijamy się w złości o siebie,
Zadając rany, drapiąc puste ściany,
Może już czas odnaleźć szczęście,
Może już czas by wicher zmiany,
Zatopił ranne serca w cudownym zamęcie.
Komentarze (1)
Może?