Zdrajca przebrzydły
O czwartej rano trzasnęły drzwi
"...Wynoś się zdrajco ty..."
łkała z rozpaczy,
ciskała w niego czym popadło
z tego wszystkiego podarła
prześcieradło,
jej ulubione,
na pierwszą noc poślubną kupione.
Przez okno leciały koszule i spodnie,
wspólne pamiątki,
przez lata kupione.
"...I że Cię nie opuszczę, aż do
śmierci..."
od tych słów jej teraz w głowie
trzeszczy.
Wzięła do ręki doniczkę wielką
i nie patrzyła czy szyba
czy lusterko
w jego nowym Volvo pękło.
Wściekła, zapłakana,
szlochała, krzyczała,
myślała, aby za nim pobiec,
wtedy w pysk by mu dała.
Mężuś kochany,
zdrajca przebrzydły,
na boku miał dwie inne pindy
i gdyby nie pomylił numeru telefonu,
dalej by myślała, że żyje
...
w szczęśliwym domu.
Przepraszam z góry za te pindy:)
Komentarze (6)
Gdyby nie pomylił telefonu...
Zawsze się znajdą jakieś pindy. Lecz winny On nikt
inny. Wiersz pełen emocji - dobry.
Bardzo pouczający wiersz! Ech! życie potrafi
dokopać++++
Pozdrawiam serdecznie :))
Mówi się, że nie wolno łapać kilku srok za ogon, bo
niczego się nie złapie - żona to nie zabawka!
Świetny wiersz, poruszający rzec można. +++++ :)
szyba auta:) dobrze ale takie smutne rano Jest akcja
ruch emocja Udany wiersz Pozdrowienia