Zero
Już rozpoznaję z daleka
Tę woń, o nazwie ohyda,
Przebraną w przecenę wartości
W tę oczywistość, co widać.
Jest przezroczyście pusta
Obnosi się z nosem zadartym,
I tylko przed własnym lustrem
Jej obraz zachwytu jest warty.
A nawet lustro wie swoje
Zmilczy, bo usta ma szklane,
Choć korci odbić raz prawdę
Lecz nie chce mieć twarzy strzaskanej.
Jest mądre i łże ze strachu,
A tylko pokorny zobaczy
Im więcej o sobie myślisz
Tym mniej dla wszystkich znaczysz.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.