Złym dniom na przekór chcę
Kołyszące gwiazdy zawieszone
Gdzieś w otchłani niepoliczone
Uśmiech topiony w uśmiechu
Smak jakże dobrego grzechu
Po ścianach samotności spływa
Żal nad wspomnieniem wygrywa
nowych doświadczeń dostarcza
samotność już nie wystarcza
By żyć i oddychać marzeniem
Nie kolorować serca cierpieniem.
Promienie słońca łez nie przykryją
Ciemne okulary oczu nie skryją
To nie miłość lecz pragnienie
To nie życie lecz złudzenie
W niepamięci pamięć utopić
Z sensem swój sens unosić
Gdy w oczy gradem biją
W dłonie parzą, smugą żyją
Pofrunąć wtedy do nieistnienia krainy
Wypłakać wszystkie palące się winy
I powrócić równym krokiem
Oraz trwać z nadziei okiem
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.