O zmierzchu
Gdy światło dnia gaśnie wreszcie
To, co marne zakrywając
Miasta przyciężkie powietrze
W najświeższą bryzę zmieniając
Znów tą drogą wyboistą
Nieprzerwaną, całodzienną
Wracasz do mnie krok po kroku
By już noc podzielić ze mną
Zamknij oczy i odetchnij
Z takiej chwili czerp garściami
Niech zapełni się ta przestrzeń
Która w dzień pomiędzy nami
Jest przepaścią nie do przejścia
I nad nią codziennie tkamy
Mosty z myśli, tajne wejścia
Czekając, aż się spotkamy
Wtul się we mnie i zapomnij
O wszystkich marach dręczących
W dzień rzucają swoje sidła
Ale nie skrzywdzą nas śpiących
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.