zoo
wiję się jak wąż,
którego schwytał człowiek,
syczę i ugryźć próbuję,
ale to na nic kleszcze są silniejsze,
udam,że się poddałem.
pełzłem przez życie nieświadomy prawdy,
tego co wokół mnie się dzieję,
nie dostrzegałem ścian swego terrarium,
polując na podrzucone gryzonie,
jak byłem butny,
jaki pełen siły,
kiedy mi śniły się sny o potędze,
tak niezachwiany i taki drapieżny,
do czasu gdy ktoś w twarz mi nie
zaświecił.
teraz już widzę z perspektywy czasu,
że w dżungli nie pełzałem sobie,
ale w zoo żyłem,
sterowany ręką,
i co z tą wiedzą teraz zrobić?
albo mi przyjdzie cierpieć w samotności,
pełzać z innymi tępymi wężami,
albo...
brak alternatywy
SZCZECIN 18.12.2006
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.