Zwierzenie.
Teraz tylko własnej śmierci ufam.
Wyciągam śmiało dłoń ku otchłani,
w której spokój gra na skrzypcach,
i melodia sama drga na mych ustach.
Czuję dziwny sentyment do życia,
które przecież było jak chleb -
powszednie.
Do wspomnień - miłość, jak do
dziewczyny,
co nie chciała mnie znać, bo słowa
dusiłem.
Tak mi przykro z powodu rozczarowań,
których matka nie mogła przełknąć bez
wody.
Książek nieprzeczytanych żal mi również.
Stron nieprzerzuconych w zapale
wyobraźni.
Pustka już nie wróci po mych śladach,
by mi oczy wydrzeć w noc gwieździstą.
Teraz tylko własnej śmierci ufam.
Ufam, póki siły starczy na bezsenność.
Komentarze (3)
Troszke smutny wiersz,ale poki zyjemy...wszystko jest
mozliwe.Jest czas naprawic.
Niesamowite ... dokladnie to samo ostatnio mi
zafundowal los...
Czuszesz nadal sentyment do życia. więc może zdążysz
przeczytać te nieprzeczytanie książki..a może zdążysz
się zakochać na nowo..?