Z życia żony, matki i kochanki
znowu ze starego kajecika
Rozpal w piecu,
zrób śniadanie,
podlej kwiaty,
nastaw pranie!
Znów pierogi
są na obiad?
Dobry Boże,
sił mi dodaj.
Zrób psu żarcie,
poodkurzaj!
Co tam! Przecież
jestem duża.
Porąb drewno,
idź do pracy!
Może będę
tam coś znaczyć?
Szoruj sedes,
wytrzyj kurze,
nakarm kota,
dalej, nuże!
A wieczorem,
gdy z nóg lecisz,
jeszcze nerwy
psują dzieci
i mąż pyta
z miną osła:
Co, kochanie,
doszłaś, doszłaś?
Ale w końcu
to nie dramat,
bo nie jestem
przecież sama.
W słabym ciele,
trochę ciasnym,
zamiast jednej,
trzy niewiasty.
Komentarze (73)
Dzięki stasżku, bomiś, poprawiam:)))))
Bardzo fajny wiersz, pozdrawiam serdecznie
świetna satyra na tę, która tyra :))
tak, przedostatni wers - akcent usiadł;) i dałabym
przecinek po /Boże/,
jeszcze się śmieję na wspomnienie /pierogów z
mamusi/:))
cudeńko na dobranoc. zdecydowanie wiersz dnia
niech ta trzecia poprawi :
"nie jedna, a"
bo i zbyt blisko "jednym" i akcentowo odbiega
może po prostu:
'są podobno'
ja też doszłam. Fajnie napisane, ale zakonspirowana
ironia. :)
Załamał Ci się rytm w przedostatnim wersie i łatwo to
poprawić np. zamiast jednej - trzy niewiasty, lub coś
w tym stylu.
Mój mąż na pierogi by nie narzekał - wesoło,
rytmicznie się czyta - Pozdrawiam serdecznie
I poczucie humoru od ucha do ucha :))
Doszłam - od tytułu do puenty :)))
Oj, ten Twój kajet cuda skrywa!
Czyta sie świetnie - jest swada, energia i
przemyslenia. Ekstra :)
dobry wiersz pozdrawiam
:-) :-) oj Boże:-) :-) , fajny tekst:-)
Miłego Dorotko:-)
Kochanka, żona i matka,
od narodzin ... do ostatka!
Dobrej nocy.