Żyletka...i niebo...
dla was... i dla niego =*
I znów obudzona rano,
pytam sama siebie czy nie zrobie znów
tego...
I znow zbudzona promykiem światła,
pytam, czy powtórzę ten koszmar...
A przecież wiesz,
że nie chcę być powodem, dla którego...
tracisz z twarzy swój uśmiech....
I znów zadaje sobie pytania...
i myślę jak uwolnić się...
I mam przeczucie jakbym
próbowała zabić cię ,lecz na krótko....
A przecież wiesz , że nie chcę
być powodem, dla którego...
nocami siedzisz sam z wódką...
odstaw butelkę...
Nie chcę patrzeć jak umierasz od środka,
Nie chcę, widziałam to tyle razy...
wiedzialam ze to moja wina a nie probowalam
nic zrobic...
Próbowałam tylko twoje serce pobić...
traktowałam cie jak wata...
A przecież WIEDZIAŁEŚ że nie chciałam być
powodem, dla którego ...
odeszłeś ze świata...
... i będzie lepiej jeśli i ja odejdę,
tak jak i ty - z butelką i pomocą żyletki
....
będzie bolało, ale odejdę w ciszy na lat
setki...
i odpuszcze sobie grzechy,
które ci wyrządziłam...
i wyrzuce z siebie pociechy...
że tego nie ZROBIŁAM...
do zobaczenia w niebie...
albo i w piekle,
wszędzie gdzie zobacze ciebie...
...po prostu umrę :(
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.