(zza kosmyków włosów)
zza kosmyków włosów zgarniasz kobiece
wszechświaty.
świecisz miękkością, wypełniasz niewinne
krańce ramion.
nasze mądrości strącają słomiane gwiazdy.
ciemność
wchodzi w ciebie nagrzanym wiatrem-
odpoczywam
oparta o ścianę twoich ust.
strefy zakazane trącają napięte skóry- we
wnętrzu deszcz
snuje się nerwowo. wieczorami śmielej
bierzesz mnie za
rękę- głodne palce zakreślają wieczność.
między nogami
toczy się miłość- jej urok rozbłyska na
spiętych mięśniach.
bose stopy chłoną namiętność.
zwężonym źrenicom zdarza się całować
nierówno. i ty
zadzierasz wątpliwości tkliwym
nadgarstkiem.
Komentarze (6)
czytam Cię pierwszy raz,kurde nic nie wiedziałem o
miłości...niesamowite.
pieknie zabelo...pozdrawiam
Znowu podpisuję się dwiema łapkami pod komentarzem
As-a
no cóż Iz:) jesteś już po prostu poetką:) idź dalej i
nie zmarnuj tego, czego się nauczyłaś:) serdeczne i
ciepłe ode mnie i Izki nr 1 bo czyta Cię z wypiekami
na twarzy:) ech:) z chęcią odchowam czwarte
pokolenie:):):)
Jest piękny Dobry wiersz Skojarzenia nowe w poezji
Brawo! Plus:)
miłość w twoich wierszach jest zawsze inna chociaz ta
sama przecież , masz niesamowitą wyobraźnię... świetne
metafory