Araneae
Przemykam ze strychu do piwnicy
ostrożnie,
pomiędzy framugami, wzdłuż pęknięć ścian
jasnego świata, gdzie życie warte
zmrużonych oczu,
przeliczanych w nominałach
skompromitowanych idei.
Chwila na ludzkie show. Zastygam. Nie
zauważy.
Wzrok zawieszony na ciekło-magicznym
krysztale,
sączącym kolejne śmierci i lekarstwa na
katar.
Sto pięćdziesiąt ofiar tu. Maść na odciski
tam.
Cudem uratował życie i czeka go tylko
paraliż.
A ja tu muszę uważać na but Damoklesa.
Lubię zabijać codziennie, robię to z
pragnieniami.
Snuję, splatam w sieci przygotowane dla
kolejnych
ofiar, składanych bóstwu pragmatyzmu i
głodu.
Wysysam marzenia jak słodkie, brzęczące
muchy.
Komentarze (2)
nie jestem pewna, czy muchy są słodkie, marzenia
pewnie tak. Nie zabijam dużych pająków. Ciekawie jak u
Ciebie :)
Ciekawie o pajęczej naturze. Nie tępię pająków. W
łazience mam kosarza, który pożera rybiki cukrowe, a
ja przymykam oko na jego zbrodnie:) Miłego dnia.