druga wiosna
kiedy staje w progu bosym świtem
wypuszcza spłoszonego ptaka z piersi
bezgłośnie śpiewającego pochwałę
wyblakłego szczęścia
myśli w półobrocie stąpają w nowe
obcasami wczorajszego
ach zostawić to wreszcie
wyskubać ten rzep naprzykrzony
z ogona pieskich dni
i nie pytać kamienia o serce
bo przecież w próżni i zgiełku
głos zamysłem jest jedynie
zanim oddech usta zazieleni
na krzywym płocie straconych
nadziei
jak smakować miód wiolinowych brzasków
gdy w język w gardle suchy
od niedomiaru chleba powszedniego
druga wiosna wisi u klamki
lecz zatrzaśnięte zimowym wichrem
drzwi
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.