Dziecko
Skargę złożył na me lico człowiek
samotny.
Gorącym muśnięciem ust na policzku.
W czułe, obce dłonie złożył smutek swój.
Dziecko dojrzałe nową drogę życia
znalazło.
A on?
Kłaniając się grobowcom czekał swego
czasu,
Dzwon śmiertelny wygrywał już dla niego
kuranty.
Lata życia przeminęły w gwarze pustelni.
Czekał na próżno powrotu swych dziatek.
Kostucha sucha wskazała mu łoże.
Leży w swej samotnej mogile
W zimnej, wilgotnej, święconej ziemi.
Mrok nieprzenikniony w koło niego,
A nad nim słońce i kwiaty czerwone.
A ono?
Postać dziecięcia z ognikiem w dłoni się
kłania.
Za późno synu, córko kochana.
Dzieci - śmieci, tak mówi się o naszych pociechach, o naszej przyszłości...
Komentarze (3)
Przeczytałem z uwagą, potrafisz sprawić, że serce
zadrży. Pozdrawiam:)
Twój wiersz jest do dopracowania, ale zatrzymała mnie
treść przejmująca tak bardzo, że musiałam zostawić
swój ślad. Pozdrawiam ciepło.
może to zbliżający się 01.11. skłania do pisania
takich wierszy, bardzo smutnych, tak bardzo, że aż
człowiek ma ochotę znów zapytac o sens...