Dzwon
Zegar na wieży katedry sennie bije i bije i
bije
tak jakby na alarm wzywał
błaga potem prosi a może krzyczy
sama nie wiem
nagle....Milknie
me serce zaczyna łopotać
niczym flaga na wietrze
dusza próbuje krzyczeć, błagać
Lecz.....Dzwon nadal milczy
nie słucha mych próśb, krzyków, błagań
jest na to obojętny
Księżyc zaczął swoją nocną przechadzkę
a ja nadal czekam kiedy dzwon się znowu
odezwie
lecz On obrażony dalej milczał
Syreny zaczęły wyć
w domach pozapalały się światła
wyły w wniebogłosy
Dzwon wiedział co się dzieje
a one dalej wyły i wyły
zapowiadają coś złowrogiego
złowrogi czas
czas wojny
czas bólu, nienawiści, cierpienie, smutku,
samotności
Komentarze (2)
Ostatnia strofa zabrzmiała apokaliptycznie...+
Swoim wierszem wprowadziłaś u czytelnika napięcie. W
przenośni doskonale oddałaś chwile życia w których
czasami jest tak jak piszesz. Pozdrawiam:)