Elegie (II)
Trzeba by się spotkać, pewnie w drugim
świecie
Przez taflę marmuru przejść do białej
głębi
Gdzie kowal swym młotem światło na cień
tępi
A ciało zamienia w skazę na diamencie.
Do krainy pieców, spulchniałych
bochenków
Gdzie my tuż pod nimi, jako czarny
węgiel
Własnym żyć będziemy nienazwanym ciepłem
i właśnie to ciepło damy Następnemu.
O jakaż to ulga będzie tak przez wieki
Z wnętrz wyganiać kwiaty, aby szły do
góry
Być tym drugim słońcem, co kryje się w
ziemi.
I w ślepym promieniu czytać Brailem chmury
Chropowatość kory i nie widzieć tego
Co jest w naszym wnętrzu a żyje bez
niego
Komentarze (5)
Kiedyś drugim słońcem zaistniejesz....
Ciepło swoich wierszy pozostawiając...
Teraz ciesz się nawet wiatru powiewem...
Kolejne literki na ekran rzucając
hmm...bezcieleśnie,tam gdzie wieczne szczęście
...wiersz dobrze się czyta ,ładny
umieć czytać to też sztuka gdy niebo się chmurzy :)
Wolę nie przechodzić takich przemian, niech zostanie
tak jak jest.
Piękny wiersz Znak To jest poezja :)