Klara i Lucjan
Czystość Klary jaśnieje dopiero w świetle
Lucjana
A jeszcze parę lat temu tupała, że na jego
obecność jest skazana
Bosa, Biała Dama drepcze ścieżyną ogrodu
Właśnie podkradła trochę miodu
Białą koszulinę podciąga i zmyka
Przedziera się przez krzaki, ucieka do
swego strumyka
Zasiada na pniu pełna radości, palce moczy
w miodzie
Nagle krzyk roznosi się po ogrodzie
To znowu oni! Posiedzenie w edenie me
przerywają
Już słychać śmiechy i to o czym gadają
Ten smarkacz jest moim utrapieniem
Polityka brzęczy w mych uszach, ale nie to
jest mym zmartwieniem
Kolejne pare godzin na ławce przy
klombie
Czytanie mu dziwnych książek o panu, który
drzewo rombie
A mój eden? Moje ptaki? Moje chmury?
Właśnie wysłannik stamtąd przyszedł, mój
przyjaciel kot bury
A on kolejne jeszcze dziwniejsze książki
przynosi
O czytanie słowników obcojęzycznych
prosi
Słońce już czerwone zmyka za mą górą
Czuje złość, zimno, gorąco pod skórą
Mały Czarny Pan odjeżdża, daleko, daleko
A ja w przypływie radości biegnę po
królewski napój-mleko!
Świerszcze cykają, żaby rechocą
Jakże pięknie w ogrodzie jest jeszcze nie
głęboką nocą
Siedzimy tak sobie pod dębem, na trawce
Mój bury kot miałczy i każe iść, a tam
książka na ławce
Smutno mi się trochę zrobiło
Bo wiem, że między nimi naprawdę
zaiskrzyło
Minęły lata moje ukochane
I ukazuje się, że me serce na niego jest
jednak skazane
Czarny Pan daleko, w Azji
A ja podróżując z ciekawości do kraju
szejków zawitałam przy okazji
Długa nie była ta nasza droga do
spotkania
Oddając książkę sprawiłam, że doszło do
wzajemnego rozkochania...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.