łaknienie
Przecież mnie czułość nigdy nie opuści; Nawet gdy zwątpię w śnieżność mego pióra; Stanisław Grochowiak
zwolniony z życia na krótki oddech
prawem niedokończonej miłości
czekam na ułaskawienie sumienia w
nieskończoność
nocą bezbrzeżną
wskaż imię
którego czcić nie potrafię ani wymówić
nadaremno
nie zsyłaj żarłocznych gawronów
spędzonych
z parapetu niedziel
zabierz szary śnieg co wargi płomieniem
kąsa
wybaw od szczytów pospolitości
poddasze zostaw
błyskawic daj
słowu i lekkość
racz nie zamieniać go w kamień na swoją
obronę
pozwól wznieść toast
powstałym z martwych słońcem
Komentarze (10)
Dziękuję bardzo za ciekawe komentarza, pozdrawiam.
:)
Ciekawie o nadziei. Pozdrawiam
Zdecydowanie najlepszy utwór, który przeczytałam w
ciągu kilku ostatnich godzin na Beju. Dotykasz swoimi
metaforami najciemniejszych zakamarków duszy...
Zachwycasz. Pozdrawiam ciepło.
Środkowa strofa najmocniej do mnie przemawia, całość
podoba mi się, ciekawe metafory. Pozdrawiam :)
każdy siądzie i pomyśli
co będzie chciał to sobie wyśni
Pozdrawiam serdecznie
Jest w tym wierszu coś tajemniczego i nieuchwytnego,
myślę, że każdy trochę inaczej go zinterpretuje,
pozdrawiam:)
Piękny.
zadziwiający...
..piękna nadzieja w kolorze tęczy,pozdrawiam
Ciekawie opisujesz kwestie nadziei. Dobrze oddałaś jej
rzeczywistość, tak właśnie ona może wyglądać.
Pozdrawiam:)