Na obrzeżu życia
Stary człowiek przysiadł
Na obrzeżu życia
Plecy jak bochen chleba
Oczy bielmem pokryte
Zapadł się w sobie
Jak jądro gwiazdy po wybuchu
Wykrzywione w bólu usta
Zdeformowane dłonie
Nabrzmiałe błękitne żyły
Na skroniach pulsujące
Głowa schowana w ramionach
Samotny zwiędnięty kwiat
Skurczone wiekiem ciało
Stopy poruszają się bezwiednie
W mimowolnym tańcu
Ręce drgają w powietrzu
Jakby w nich trzymał wieczne pióro
I spisywał swoje wspomnienia
Kiedyś odejdzie w zaświaty
Pójdzie dalej tą samotną drogą
Zabierze ze sobą tajemnicę
W proch przemieni się jego ciało
A przed laty świat podbijał
Świecił energią młodej gwiazdy
Zakwitał jak kwiat co roku
Z nadzieją bez bielma na oku
Teraz żyje przeszłością
Wahadło zegara zwolniło chód...
Komentarze (48)
i zatoczyło się kołem życie
smutno bardzo kiedy samotność wbija
się w plecy
pozdrawiam w zamysleniu
Tak to często bywa.
Samotność i ból, gdy bliscy zawodzą...
Pozdrawiam
Ze sobą nic nie zabierzemy.
Wraz z nami zniknie historia naszego życia.
Piękny- na pomyślenie wiersz.