Ocean pusty
Wpłynąłem na ocean, pusty był, bez wody,
wiosła uderzały o powietrza ściany.
Wiatry niosły sobą śmierci ciche chłody,
świat swój zostawiając nadzieją targany.
Łódź sunęła cicho, szmeru fal nie było,
ani kropli drżących na drewnie
zniszczonym.
Sam byłem wśród ciszy, ale tu coś żyło,
przedziwnym nastrojem, jakże mi
znajomym.
Smak soli na ustach, oczy słońcem
ścięte,
ramiona zmęczone od próżnej boleści.
Wrażenie nicości w fantazję zaklęte,
wszystko co też może marzenie pomieścić.
Ani metr do przodu, zmierzyć ciężko
będzie,
bo czymże wyznaczyć podróż w takiej
ciszy.
Kto się na tą śmiałość rozumem
zdobędzie,
kogo głos świadomość przedziwną usłyszy.
Wpłynąłem na ocean, pusty był, bez
miary,
wiosła uderzały o powietrza ściany.
Potęga to była, niosąc sobą czary,
a świat zostawiając nadzieją targany.
Komentarze (5)
Choć pusty ten ocean, to można w nim zatonąć.
Suchy ocean, pustynia, dodatkowa trudność to solą
nasycone powietrze, samotność i niepokój:)
gdy ocean pusty i tak wielki a cisza samotności to
pustka Odczuwanie samotności Bardzo piękny
wiersz.Zachwycił mnie słowem i klimatem Duży plus
Dzisiaj znowu żeglujesz po bandzie, bo wybrałeś się na
ocean bez wody, wiersz trudny do komentowania.
Nie Ty jeden żeglujesz po oceanie samotności....wiec
jest nadzieja na spotkanie kogoś... pozdrawiam