Robinson
Tyle w nim było miłości
i słów, co nikomu nie szkodzą...
z przylądku swej samotności,
przypłynął tu starą łodzią.
Fale zaniosły go same,
na wyspy prawie dziewicze...
do ciszy, co zawsze nad ranem
już przywykł...zarzucił kotwicę.
Na brzegu znalazł muszelkę,
w jej sercu perła już lśniła...
uwierzył, że trzyma za rękę,
tą miłość, co kiedyś się śniła.
I patrzył na nią tak długo,
jakby już czasu nie było...
a słońce poranną smugą,
do dzisiaj ogrzewa ich miłość.
Komentarze (5)
melancholia dopadła Robinsona....... ale w lekkim
klimacie.... i pięknym wierszu.........
U Ciebie jak zwykle uczuciowo i lekko, Twoje wiersze
mają to do siebie że zawsze posiadają naprawdę dobry
rytm...
Przepiękna treść i ładna forma wiersza z wielkim
ładunkiem emocjonalnym pełnym miłości
jak bardzo jest wielu Robinsonów, których statek
rozbił się o ostre skały Tłumu
Lekko się czyta,ale wiersz jak dla mnie wręcz prosi
się o zrobienie z niego sylabika:-)Podoba mi się:-)