szkółka gżegżółka
Odlatuje po raz pierwszy; strasznie się
przeraża,
rychło spada, oczy wielkie, odlot nie
zabawa!
Drugim razem gorzej, żywego się chwyta,
by nie lecieć, jeno zostać, człeka
polityka...
Trzecim razem chce polecieć, okazji
brakuje,
mimo świętej cierpliwości, nie unosi w
górę...
Myśli kłęby nad kapustą, hamują rozpędy,
droga w górę niby wolna, lecz nie wie
którędy...
Strach i ślepia gigantyczne, wewnętrzna
panika,
ucapiły go na ziemi, tu, wszak serce
pyka!
Nieważkości poczuł siłę, długie trzy
sekundy...
Tęskni, wypatrując chwilę, Chronos jakże
żmudny.
Czasem sam się zastanawia, jakby było z
góry,
patrzeć na dół co się dzieje, czy jakiś
ponury,
prosi Boga by go zabrał w nieważkości
grono,
dokąd za wstęp do tej pory jeszcze nie
płacono.
Komentarze (16)
Dobry wiersz, tez sie czase zastanawiam, ::jakby to
bylo", pozdrawiam serdecznie.