...
Jesteś nicością,
więc otulam wszystko myślami,
ciepły dotyk
mrozi nagle piętno boga.
Naznaczony okrutnie
kryjesz się między
drzew gałęźmi,
w przebłyskach promieni
walczyć jedynie
miłością pragniesz.
Ulotnej mgły opary
nie łzami są jednak,
lecz dla życia zachętą,
mokre i zimne, nieczyste
dla tych wydają się tylko,
co obłoków dotknąć nie mogą.
Zrzucony na świat
tańcem go kołyszesz,
a on wiruje w miejscu stojąc.
Szalony śmiech zabija
magię powstania,
na gwiazdach kładziesz dłoń swoją,
w ciszę ją zamieniając mroźną.
Nie zabijesz i nie zginiesz
z ust do ust przenoszony bywa,
że w serca się wkradniesz na krótko,
odchodzisz bezpowrotnie poznając
jak bardzo są okrutne.
Nie odsłoni Cię wzrok
i nie złapie myśl lotna
znikniesz będąc tam,
gdzie świt się chowa,
tam gdzie naiwni szukają Boga,
tam gdzie jest koniec,
gdzie stał się początek,
z tysiąca imion
ktoś stworzył wątek.
Komentarze (2)
Wydaje mi się smutne...choć może źle odbieram akurat
ten wiersz.pozdrawiam
Slowa pelne zwatpienia