DOM
PRZEZ OKNO
pomijająć lata, dni na znaczeniu tracą
chwile kiedy szczyty, w miał się
przeistaczą
wiekiem ten urywek, w epokę wpasowany
życie było życiem, teraz są kajdany
PAWILON
chłodne spacery w zadumie skąpane
ciche odludzia w ławki ozdabiane
tam gdzie serce z duszą czas ma na
rozmowę
samotne, czarne, puste zamknięte oczy
"Pawiowe"
POKÓJ DZIENNY
siedziawszy wygodnie, w gazetę
przyozdobiony
wypatruje dokładnie, innej życia strony
co rusz to przewracam, wzrok wciąż mi
ucieka
ciągle widzę życie, brak czasu się
uśmiecha
SYPIALNIA
moje koloseum, schronienie podczas burzy
żadnych sennych pokus, piach na oczy
służy
cisza tu grobowa, gwiazdy wciąż spadają
jedynie marzenia, w zmory zamieniają
Kuchnia
mętlik w głowie gwiżdże przed herbaty
ciepłem
zapachy wciąż te same, garnki nieco
lepsze
jest tam i pieczara, co znachora skrywa
diagnoza ta sama, czas miło upływa
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.