100 słońc
Z każdym dniem obsuwam się z urwiskiem...
Z między zielonych chwastów
przerastających czystą woń traw,
zobaczyłem piękno zlinczowanego nieba.
Potem usłyszałem szept tych pragnień
każdego człowieka,ludzi połykających
wulgaryzmy,dławiących się energią
powracającego słońca.
Jakie to przepiękne gdy ludzie się
boją,wtedy są razem...
A po burzy burza...w...matko kiedy to
się skończy?
Lato było jakieś szare..,
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.