Agentka
Ona - dziewczynka z warkoczami
-kto wie, ile lat miały jej oczy,
jaki ciężar wojennych wspomnień
dźwigał uśmiech naszej agentki.
Włosy wody pitnej przykrywką,
bluzka z powstańczego munduru,
cytrynki w kieszeni i ręce,
tak młode i jasne, a drżące.
W nich zamiast pomadki karabin,
miast tłumu wielbicieli - trupy.
W pożodze została gdzieś matka,
po niej tylko wojenne "ciotki".
Serią z erkaemu przecięli
nić, pajęczynę zaprzeszłych dni.
Dobra agentka nie wspomina,
daleko zostawia koronki.
Gdy ósmego maja nad morzem
polskim, płakała krwią za światem,
co gdzieś z wiatrem przeminął, odszedł,
przypomniała sobie smak prochu.
Powrócił do niej dotyk matki,
zapach ciepłego jeszcze chleba,
aromat kawy na stoliku,
marzenia dziecka, które wojna
przecięła obcasami Niemców.
Zapłakała nad Cyganem, co
dawno pewnie już zdechł, nad sobą,
ocaliwszy resztkę godności.
Ona miała prawo nazwać się
człowiekiem - mimo wszystko - czyż nie?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.