Ballada o Franku
Był sobie Franek - chłopak z zagrody
Młody, frywolny i pełen niezgody
Lubił hulanki i piękne dziewoje
Pił, tańczył, śpiewał i robił podboje
Matka płakała i nie wierzyła
Jej synuś kochany to pijaczyna!
Raz Franek zaszedł do małej gospody
Urządził tam sobie miłosne zawody
Orkiestra grała, wino się lało
Franek się cieszył, że znów się udało
Kolejna panna jest odhaczona
Zadanie skończone, misja spełniona
Mijały tygodnie, miesiące i lata
Franek bez przerwy ciekawy był świata
Kolejne intrygi, złamane serca
Nasz Franek to taki miłosny morderca
Gdy przyszła starość to Franek był w
szoku
Przehulał życie bez żony przy boku
Nie ma potomka i nie ma przyszłości
W zamian samotność i brak znajomości
Starzec bez chęci i bez natchnienia
Z głową ubraną w puste wspomnienia
- „Uważaj jak się prowadzisz
chłopczyku,
bo kiedyś obudzisz się z ręką w
nocniku…"
Komentarze (2)
Dobry wiersz,gdyby go jeszcze lekko dopieścić - będzie
bardzo dobry:)
wierszyk z morałem, Franek ma na co zasłużył. :)
pozdrawiam +