Bez złudzeń
Klęcze samotny pośrodku niczego
zatopiony w mroku własnego cierpienia.
Łza za łzą rozdrapuje rany,otwiera
blizny.
Twarz ukryta w dłoniach,
w ustach życia cierpki smak,
strach ogarnoł nawet sny.
Już nie walczę,
serce stygnie,
brakło sił by walczyć dalej.
Pozostało czekać tylko
gdy usta wydadzą z siebie
oddech ostatni,
a zmęczone ciało odetchnie z ulgą.
Z nadzieją że tam będzie lepiej.
Wiatr popioły rozwieje,
liśćmi przykryje złudzenia.
Nikt nie zauważy że mnie brakło,
pozostanie miejsce które wypełni ktoś inny.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.