bezsilność
kiedy myślę o niektórych sprawach
kiedy mój umysł pogrąża się w obawach
kiedy nadzieja znika jak zjawa
wtedy świat staje się moim wrogiem
kolejna przeszkoda czyha za rogiem
szukam oparcia, wyciągniętej dłoni,
przyjaznego spojrzenia,
wyspy wśród wzburzonej toni
szukam wokól siebie
lecz czy to nie mojej duszy siła
która wewnątrz mnie gdzieś się skryła
ma stanowić o tym, żebym twardy jak skała,
z uniesioną głową i zaciśnietymi zębami,
rzucając na boki sztucznymi uśmiechami
parł wciąż do przodu
nie widząc nawet sensu tego pochodu?
nie mogę się zatrzymać
muszę pokonywać przeciwności losu
choć nieraz czuję jakbym stał pośrodku
płonącego stosu
żar ogarnia moje ciało
chce krzyknąć
nic by to nie dało
płuca dławi wszechobecny dym
chcę uciec, ale nie mam dokąd
chcę uciec, ale nie mam sił
modlę sie o zbawienny deszcz
nie nadchodzi
tam w górze nikogo to nie obchodzi..
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.