Biblioteka
Przy stoliczku jak zwykle zawalonym
książkami siedzi pustka w człowieczym,
biodegradowalnym opakowaniu, nadającym się
tylko na skup żywych trupów. Wyemocjonowana
przegląda książki patrząc się na słowa
jakby nie wiedziała co to i skąd to. Nie
wiedząc co z nimi ma zrobić układa literki
analfabetycznie. Gdy nie wychodzi poezja,
znów próbuje bezmyślnie przypomnieć sobie
dotyk jego ręki, gdy głaskał ją po
nieistniejącym w nierzeczywistości ciele.
Rosła w siłę przy nim, stawała się
potężniejsza, ogarniała innych. A on mijał.
Mija. Będzie mijał. Pustka będzie tylko
ukrywaną tęsknotą pod przykrywką pustego
aktora jednego teatru nieudanie
odgrywającego rolę w sztuce nazwanej
`rzeczywistym życiem` .
... nie wiedziałam gdzie go zakwalifikować... ani rodzaju,bo to bardziej poemat prozą,ani tematyki, ani klimatu...coś tam wybrałam...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.