Boski Belmonto
Rozwinelam skrzydla
Odbilam sie do nieba
Ale jak szybko tam dolecialam
Tak jak kamien runelam spowrotem w
przepasc.
Szczescie moje to byla chwila ulotna
Jedna rozmowa mnie zabila.
Ostatnie spotkanie bylo bolesne
Swiadomie jednak sie zgodzilam.
Bol przeszyl me serce
Gdy Twe cialo oplatalo moja postac.
Byles moj na chwile lecz nie prawdziwie
Czulam ze sie zegnasz.
Gdy juz noc mijala
A Ty usnales w uscisku
I choc nic miedzy nami nie bylo
Tak Ty byles wtedy tak blisko.
Probowalam nazywic sie Toba.
Probowalam zatrzymac czas swoja niemoca.
Probowalam glosno w duszy krzyczec
Prosze zechciej zostac przy mnie.
Patrzylam na usta ktore poznaly me
cialo.
Patrzylam na oczy ktore widzialy mnie
cala.
Patrzylam na rece ktore dawaly mi
cieplo.
Patrzylam na Ciebie na mego milego.
Dzis wiem ze byl to koniec.
Chcesz wolny zwiazek
Lecz ja tak nie moge.
Dzis wiem ze byla to fikcja.
Zylam nadzieja ze Cie zmienie.
Ze dostrzezesz ze jestem dla Ciebie.
Zylam marzeniem , malowalam obraz
A Ty przywrociles mnie na ziemie.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.