U bram Gadary
Piaszczystą drogą przed bramą Gadary,
W górach pokrytych tysiącletnim borem,
Ktoś biegnie nagi na kształt nocnej mary
Rodem z Szeolu - to zwany potworem
Gadareńczyk, człek opętany duchem
Nieczystym, mówią, że chociaż łańcuchem
Związany, pęta bez wysiłku zrywa,
Tocząc z ust pianę w grobach się ukrywa.
Na widok ludzi kamieniami ciska.
* * *
Ziemia się trzęsie, w kierunku urwiska
Coś biegnie, słychać z dala tupot
dźwięczny,
Głośniej, wyraźniej, jakby dwutysięczny
Legion żołnierzy pędził w ciasnym szyku,
Wydając okrzyk w bojowym nawyku.
To nie żołnierze, nie armia, to świnie,
Szaleńczym tempem, jak lemingi, trzodą,
W kierunku wody błędne kroki wiodą,
Skaczą w jezioro i toną w głębinie.
* * *
Ktoś do Gadary w odświętnym ubraniu
Idzie z podróżnym nakryciem na głowie,
To Gadareńczyk - mówią pastuszkowie,
Ten co przez lata bluźnił w opętaniu.
Niegdyś w nagości oklejony brudem
Bardziej z wyglądu przypominał zwierza,
Teraz na Paschę do bożnicy zmierza,
Czy fakt przemiany można nazwać cudem?
* * *
Nie można! Wyrok najświętszy zapada.
Nie można - mówi w synagodze Rada.
Czy ktoś cud widział? Czy widziała
tłuszcza
Jak legion diabłów człowieka opuszcza?
Niech opętany przyjdzie. Już stąpa.
Pytają, on nic nie wie, nie pamięta.
Mówi: "Nie wiem kto ściągnął czartów
pęta,
Wiem jedno - świnie nie lubią się
kąpać".
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.