brzegiem morza
Za siebie się oglądam, wstecz
spoglądając
tym gorzej, bowiem staję twarz z twarzą
tak znajomą iż wręcz nie poznając
klnę żywioły co prawdę znów zmażą
w mgnieniu serca uderzeń sekundy
w głowie mojej rozpali symbole
tak bydlęco niskie i tak przy tym różne
jak poglądy rozwiązłych pokoleń
oczu już nie sposób otworzyć
prędzej przyjdzie mi z twarzą tą zasnąć
przed pamięcią się własną ukorzyć
białe latarnie nad głową pogasną
i choć wieki minęły od wczoraj
może się dusza na klifach zabłąka
na mieliznach osiądzie jak statek
i po twarzach strwożonych
niech stąpa
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.