Chaos
Dzień jak inny każdy,
chłodny, wietrzny.
Najpierw drogę pomyliłem,
lecz szybciutko błąd swój
naprawiłem, teraz tylko auto zaparkować,
uff miejsce się znalazło, bez kłopotu.
Teraz schody nie za długie, biegiem
lecę po trzy stopnie, zadyszany w hol
wpadam......serce oszalałe, uspokoić.
Bo będzie blamaż. Jestem ciut za
wcześnie.
spaceruję ciut nerwowo, Wtem surmy
grają biją werble, w holu pojaśniało.
Pojawił się mój Anioł...........
Jezu sucho w gębie, kolana miękną.
Coś mamrocząc chwytam dłoń.
Usta suche wyciskają pocałunek na
anielskiej ręce. Coś tam mówiąc
daję kwiaty, wciąż speszony.
Anielica zaś spokojnie bada mą posturę
skromną, przenikliwym wzrokiem.
Potem mówi coś, nie zrozumiałem,
za dłoń chwyta i do windy ciągnie.
O ja głupi, kwiaty wody potrzebują.
Już wiem...wazon, woda, bukiet
zostawiony. W uszach szumi, w piersi
boli. Znów coś mówi,ja nie słyszę,
ciągle
wystraszony.....spacer, tak oczywiście.
Winda, hol i schody, wciąż na słabych
nogach, Idę z mym Aniołem.
Spacer krótki, czasu bardzo brak.
Anioł jest wyrozumiały więc pozwala.
Znowu jadę i wciąż myślę intensywnie,
Sen czy jawa to? Był to Anioł mój!
A ja wciąż speszony!
Komentarze (3)
I nie dziwota,w tej sytuacji każdy byłby speszony:)
Pozdrawiam serdecznie+++
Ciekawy wiersz.
Oszołomiony pięknem straciłeś głowę.Tak bywa,gdy serce
mocno zabije widząc ukochaną.