Ciche wołanie cierpiącego serca...
Gdy stare problemy nie dają o sobie zapomnieć i nie pozwalają zacząć na nowo żyć.
Właśnie tym teraz jestem,
wielką kulą zmieszanych ze sobą
uczuć bólu i wielkiego żalu,
skrywanych w słębi serca, na dnie.
Nie potrafię o tym mówić.
Nie wiem dlaczego nie chcę.
Wysyłam ciche wołanie o pomoc,
ale czy ktoś je usłyszy ?
I czy będzie chciał wziąć
ode mnie część moich problemów
na siebie i pomóc mi przez to przejść?
Stare rany się nie zabliźniły,
raz na jakiś czas powraca
te nędzne uczucie, które zabija
radość życia i resztki nadziei.
A ja nie dopuszczam do siebie nikogo.
Boję się, a może nie chcę pokazać
jak bardzo upadłam i nie mogę wstać.
W głupi sposób niszczę siebię,
a wszystko dlatego, że nie mówię nic.
Stare problemy skrywam jeszcze głębiej
i udaję, że jakoś sobię radzę...
Wiersz zupełnie nieświąteczny, ale już dłużej nie mogę udawać. Opisując to, poczułam się trochę lepiej
Komentarze (1)
ja tez tak mam czasami ze po porstu wole milczeć...ale
mam kogos kto to widzi że coś jest nie tak...
Smutny wiersz...
Może wiecej wiary??
A przede wszystkim otworzenia się!?