Cierpienie Róży…
Osty szalone, ciernie za ostre…
mnie skrępowały starganym płaszczem,
poprzebijały za cienkim ostrzem,
a moje rany wiatr tylko głaszcze…
Tulą się szczerze w pustej samotni,
osłonią przed mgłą, potęgą wiatru,
cierpi me serce…, szpikulce zgodnie
szeptają jeszcze: duszę zahartuj!
Dużo ostrości, kwasu, nieszczęścia,
sztyletów wbitych, igieł piekących,
praw wymuszonych otwartą pięścią,
ran nie gojących, łez wciąż
cieknących…
Jak to zapomnieć, jak mam przebaczyć,
jak znowu uśmiech innym darować?
Kiedy blizn tyle, jak je mam ukryć?
Czym się w tym w życiu swoim kierować?
Rozpycham w zaspach pióropusz myśli
Tych czasem szarych, jak kocur w
nocy…
do serca twego miłosny wyścig…
idę znów żale w księżycu moczyć…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.