Czarny welon
Krzyk serc spalonych
Jako pieśń weselna.
Tłumy dusz uwięzionych
- moja rodzina piekielna.
Prowadzą mnie do krwawego ołtarza.
W stopy wbijają się odłamki szkła.
Zaraz zaczną mnie upokarzać,
Bym nie zapomniała, że to zaślubiny zła.
Łzy moje niczym krople deszczu spadają.
Śmieją się zastępy diabłów z tego.
Małe gobliny prędko je do kielichów
zbierają,
By wlać je wszystkie do pyska suchego.
Na stole żelaznym leży zwój
zapieczętowany.
To słowa przysięgi małżeńskiej.
Dokument ten przez wieki przechowywany
Czekał na odpowiednią osobę płci
żeńskiej.
I na mnie wypadło. Ja byłam
grzesznicą…
Teraz już zawsze będę pokutować…
Zostanę Szarlatana służebnicą.
Będę własną krew gotować…
Pozostaje mi samo cierpienie.
Odtąd mym domem jest świat nieznany.
Tylko ten czarny welon chroni mnie przed
szatańskim spojrzeniem
-długi czarny welon popiołem
wyszywany…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.