[ i czy to nie jest początek...
Zapomniałam jak miały na imię
plamy które milczały zaschnięte w
prześcieradle.
To były ONE , tak.bardzo kobiece.Nawet mogę
powiedzieć że ich biodra były zdeformowane
nadprzyrodzoną wielkością.
I nie pamiętam też jak leżałam , po raz
kolejny usiłując zanurzyć się we własnej
myśli, co odchodziła przy stukach jego
palców po brodzie.Nigdy tego nie
lubiłam.Stukania i tego jak rzeczystość
ciągnęła mnie za szyję brutalnie.
Czasem nie wiedziałam czy oddycham tam czy
tu.
Gdy dłonie wędrowały po udach i plecach,
nie wiedząc do kogo należą.
A usta szeptały kłamstwa i roznosiły
ból.
Zapomniałam jak mam krzyczeć , jak głośno,
aby przegłuszyć rozmowę z nim siedzącym
obok.
Czasem nie wiedziałam czy oddycham tam czy
tu.
Czasem nie wiedziałam czy moje ciało i
ściany na zewnątrz są silniejsze ode
mnie.
ja - chora i bezsilna na siebie z zewnątrz
-
nie znająca własnego imienia.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.