Dla rzeczpospolitej rodziny
Las zagubionych szans
wciąż poszerza sie
w której ogień
pochlania coraz więcej drzew
które jeszcze nie tak dawno
w naszych sercach
rozrastały się
a teraz stojąc nad jeziorem
pełnym łez
budujemy dom pełen wad
takich jakbym od dawna
je już znal
maskę synu zakładasz
i broń wyciągasz
by łatwiej sie szlo
a gdy smród
przeszkodzi i Tobie
rozpylisz kwiat
o którego i tak
nie będziesz dbał
Improwizujemy słowem
faktem przedzierając sie przez chwast
karmiąc niedosyt
kłamstwem które przenika nas jak cień
kiedy słońce zaświeci-
pyta każdy z nas
Jak wysoko sięga cena
w prawie istnienia
ile znaczy człowiek dla człowieka
jaka cena jest
gdy prawo staje się sądem
a gdyby móc tak chociaż raz
otworzyć ten dla uczuć schron ?
Gdy świat z tali kart
zaczyna rozpadać się
a wśród nich widać
jak spadamy
bo nasze skrzydła
pourywał wiatr
który dla wielu
zbyt silnym sie stal
pojąc ołowiem krew
i nasz orzeł spada
który za nas
przelał własną krew
Czy znajdzie się ten dom
ten prawdziwy-wyjątkowy
dla dzieci bezbronnych takich jak my
czy znajdzie się wśród was
choć jeden który pomoże
nam w walce dobra ze złem
czy odkryje ktoś
w sobie dobro ludzkiego sumienia ?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.