Do Ewy, co serce ma złote
O Ewo!
Ktoś mówił mi, że miłość moja nigdy do
twojej nie dojrzeje, że
Ja niczego się w życiu nie dorobię i jako
biedak najgorszy zestarzeje
Lecz to były czcze myśli! Fałszywe kazania,
Bo już filozofowie od dziejów zalania,
Wiedzieli, że nie dukaty się liczą,
Nie mamona ma znaczenie,
Lecz to, co w sercu głęboko- Miłości
Pragnienie!
Ewo!
Tyś to pragnienie w jednej chwili
ugasiła,
Rozterki, co duszę moją trapiły-
rozdrobniła,
I klnę się na Boga! Nie wiem, jaka w tobie
siła!
Że wystarczy, że jesteś przy mnie
a ból co piersi roznieca – znika!
Ewo!
Nie sposób rzucać ci kwiaty do stóp,
Przebiśniegi, lilie, chabry, tulipany,
Nawet rozmaryn!
Choćby się wzbił w górę, zakwitł
I tak przy tobie staje się marny!
Marny? O tak! Sam jestem marny!
Marność nad marnościami
Nad marnościami –
marność
Chcę się z tego uwolnić,
przeżyć
Lecz znów przed oczami zgubna
i
złowroga
Czarność…
Komentarze (1)
A przeklnij się i czuj się już przeklęty, a potem
podnieś się i będziesz wniebowzięty, wszak Ewa to -
więc ona musi kusić, a wybór jej - do tego nie, nie
zmusisz.